poniedziałek, 6 czerwca 2016

Rozdział I


- Nie, proszę… Zostaw mnie już…

Hermiona traciła jakąkolwiek nadzieję na to, że to wszystko w końcu się skończy. Nie mogła uwierzyć, że chłopak, jej chłopak, jest sprawcą licznych siniaków i ran na jej ciele. Natomiast on w żaden sposób nie wyglądał na zniechęconego czy poruszonego tym, że ona cierpi. Wręcz przeciwnie, ten widok kiedy siedziała skulona pod ścianą w kącie, prosząc go o litość, prowokował go do dalszego okaleczania dziewczyny,

- Co mam zrobić żebyś przestał ?

Spytała ociekającym bólem szeptem.

Ręka Louisa zatrzymała się kilka centymetrów nad jej twarzą. Chłopak ze zdenerwowaniem odwrócił się na pięcie i odszedł od niej kilka kroków. Nie mogła uwierzyć, że powstrzymał się od kolejnego uderzenia.

Podszedł do niej wolnym krokiem i oparł swoje ręce na ścianie po obu stronach jej głowy, tak, że nie miała możliwości ucieczki. Przysunął twarz do jej twarzy na bardzo niebezpieczną odległość i wychrypiał:

- Zasłużyłaś sobie. Jesteśmy w Grecji, sami, a nie w Anglii, gdzie mieszkają Twoi zatroskani rodzice. Nikt Ci nie pomoże.

- Doprawdy?

Odwrócił się gwałtownie, ponieważ czyjś głos dochodził od strony drzwi wejściowych.

Przy framudze stał chłopak. Ale to na sto procent nie był zwykły chłopak. Od jego postaci emanowała pewność siebie. Czarna, skórzana kurtka i wysokie glany dodawały mu uroku.

Zdmuchnął z czoła ciemne blond włosy i po kilku sekundach (które dla Hermiony dłużyły się jak godziny) odezwał się kpiącym głosem.

- Wiesz co, Louis? – wypowiedział jego imię jakby to była najobrzydliwsza rzecz na świecie- Na Twoim miejscu nie stałbym z otwartą gębą. Jeszcze coś Ci się stanie.

„Chyba Tobie. Jak tak dalej pójdzie, to Louis Cię zmiażdży” pomyślała Hermiona. Natłok myśli powodował, że nie mogła ruszyć się nawet o milimetr. Co miała sobie myśleć , kiedy do jej, skreśl, ‘ich’ domku letniskowego w najnieodpowiedniejszym, przynajmniej dla Louisa, momencie, wpadł jakiś gość i stoi sobie jak gdyby nigdy nic, a przed nim znajduje się psychopata.

- Wynoś się stąd! Kim ty w ogóle jesteś ?!

Głos chłopaka był przepełniony złością. W tym momencie mogła wydobyć z siebie jeden dźwięk.

-Uciekaj.

Jej głos był tak zachrypnięty, jakby nie używała go od wieków.

Nie chciała by ten chłopak, kimkolwiek był, zginął przez nią.

Ale niby dlaczego miałby od razu zginąć? Odezwał się cichy głosik w jej głowie.

Bo wiem do czego Louis jest zdolny. Odpowiedziała głosem nie znoszącym sprzeciwu.

Nagle poświata wypełniła pokoik i jej oprawca runął jak długi na podłogę przed jej stopami. Hermiona stała bez ruchu i wpatrywała się w jego ciało przez kilka minut.

W tym czasie tajemniczy chłopak schował coś długiego do kieszeni, podszedł do Louisa i pochylił się nad nim.

„Co on sobie myśli stojąc tu? No… ale w końcu mnie uratował. Ale Louisowi mogło się coś stać! Ale to on mnie okaleczał” Hermiona biła się z coraz to nowymi myślami, które jak tsunami napływały do jej głowy. Nie wiedziała co powie rodzicom kiedy cudem zdoła wrócić do domu.

- Ile to trwa?

Długą ciszę przerwała wypowiedź chłopaka. Zdziwiona Hermiona podniosła głowę na niego, lecz on uparcie wpatrywał się w ciało jak gdyby chciał zobaczyć w nim coś interesującego.

„Przecież nie mogę mu powiedzieć. Tylko dlaczego zjawił się tu akurat w momencie, w którym najbardziej potrzebowałam pomocy… Nie. Nie powiem mu. Nigdy nikt się o tym nie dowie . Ale skąd on znał imię Louisa?”

- Nie mam pojęcia co to pana obchodzi- powiedziała niby wyniosłym tonem, który w zaistniałej sytuacji jej stanie psychicznym brzmiał jak niewydarzony bełkot

- Zachowajmy te ceregiele – powiedział podnosząc się z podłogi- Jestem Will.

Chłopak wyciągnął rękę w stronę skulonej w kącie Hermiony. Dziewczyna podniosła się i niepewnie wyciągnęła w jego stronę drżącą dłoń

- He… Hermiona

- Ciebie akurat znam – odparł ukazując rząd swoich białych zębów

- Że co?

„ Nie dość, że mnie znalazł to jeszcze zna moje imię”

- No bo widzisz… - zaczął, ale urwał spoglądając na zegarek z białego złota, który miał na nadgarstku- Cholera… Chodź, szybko!

- Gdzie? O co tu chodzi ?! Poczekaj!- krzyczała za nim – Wiesz, jeśli byś nie zauważył, jestem cała we krwi i wszystko mnie boli!

- Obiecuję Ci, że jeszcze kawałek i położysz się spać!

- Niby jak?

Hermiona była zdezorientowana. Do jej domu wpada jakiś koleś, oszałamia jej chłopaka (jeśli można go jeszcze tak nazwać) i każe jej iść za sobą. Kto by w to uwierzył?

Hermiona nigdy nie widziała tak pięknego zachodu słońca. Złota kula chowała się za linią złączenia morza z niebem. Konary drzew chwiały się na lekkim wieczornym wietrze, a ludzie w dole wzgórza, na którym się znajdowała, moczyli stopy w ciepłej wodzie.

Hermiona nagle się ocknęła

- No a co z nim?

Odwrócił się do niej i stanął w bezruchu. Przez chwilę stał i w końcu spojrzał na nią zdezorientowanym wzrokiem.

-Jak to co ?

-Co mu zrobiłeś?

- Nie powinno Cię to obchodzić- odrzekł i zdecydowanym ruchem wyjął z kieszeni długi, drewniany przedmiot.

- Co to jest?

Hermiona mimo zmęczenia, nie mogła powstrzymać się przed zadaniem tego pytania. Wiedziała, że coś tu jest nie tak  i bała się trochę Willa, lecz była w tym wszystkim iskra tajemniczości, która ją intrygowała.

-Różdżka. Malfoy miał racje. Będzie trudno.

Drugą część zdania wypowiedział ciszej.

- Że co proszę ?

Dziewczyna nie wierzyła własnym uszom. Kto ma prawo ją osądzać nie znając jej? Z czym ma być trudno? Jaki znowu Malfoy?

Ciszę przerwał chrzęst żwiru pod ciężkimi glanami Willa, gdy ten machnął różdżką , z której końca wystrzelił błękitny koń. Lecz nie był to zwykły koń. Gdy galopował w stronę sobie znanego tylko miejsca, Hermiona zobaczyła, że przez jego postrzępioną skórę widać wszystkie kości. Wzdrygnęła się lekko na to zjawisko, lecz nie powiedziała nic.

-Idziesz ?- spytał niby obojętnie, choć w jego głosie można było wyczuć cień zniecierpliwienia- Bo… raczej nie będzie ze mną dobrze jeśli wrócę do szkoły bez Ciebie.

-Ale..

-Opowiem Ci wszystko. Przysięgam odpowiem na wszystkie Twoje pytania, ale teraz chodź. Proszę- dodał po chwili

-Okej- westchnęła dziewczyna, lecz mimo wszystko chciała dowiedzieć się czegoś więcej, a przystawanie na prośby Willa coraz bardziej przybliżało ją do poznania prawdy

-Aaaa… -syknęła, stawiając pierwszy kro, ponieważ jej lewą nogę przeszył palący ból - chyba mam złamaną nogę.

-Pomogę Ci- zaoferował się i nie czekając na jej reakcję wziął ją na ręce.

Przyszło mu to z łatwością, bo dziewczyna ważyła tyle co piórko feniksa.

„Ciekawe, co powiedziałby Malfoy, gdyby mnie zobaczył. Ale by miał minę.” Pomyślał z rozbawieniem Will stając kilka metrów od przystanku.

- Na co czekamy?- mruknęła sennie Hermiona, przewracając się na drugi bok w ramionach Willa i opierając głowę na wgłębieniu jego ramienia

- Czekamy na…- Zaczął, ale nie skończył, ponieważ w jednej sekundzie zmaterializował się przed nimi wielki, trzypiętrowy, granatowy autobus.

Hermiona ujrzawszy pojazd prawie spadłaby na ziemie gdyby nie Will. Chłopak natomiast, nie wykazując żadnych oznak zdumienia, podszedł wolnym krokiem do drzwi pojazdu i mijając mężczyznę z jakąś karteczką w ręku wszedł po schodkach do środka.

-Dlaczego to robisz?- Hermiona, ułożona na miękkiej pościeli, ostatkiem sił podniosła się na łokciach i spojrzała w szaro-zielone oczy Willa.

-Posłuchaj – powiedział, przekręcając się na krześle- Teraz jedziemy do Bułgarii.

-Ale po co? Dlaczego mnie ratujesz?

- Nie zostawiłbym nikogo w potrzebie. Dostałem rozkaz od dyrektora Durmstrangu, by Cię tam zabrać. Musisz zacząć uczyć się magii.

-Tylko, że mamy problem- odparła dziewczyna

-Niby jaki?

-Ja NIE JESTEM czarodziejką i kompletnie nie mam pojęcia o tej Twojej ‘magii’.

-I tu Cię zaskoczę- rzekł Will, a na jego twarzy pojawił się cień satysfakcji spowodowany tym, że znów ją zaskoczył

-Można jaśniej? -syknęła z narastającej frustracji ciągłymi gierkami chłopaka, lecz szybko ten syk zmienił się w oznakę bólu, bo jej złamana noga dawała się we znaki.

-Ostrożnie, musisz się oszczędzać. Kiedy dojedziemy do szkoły zaniosę Cię do Skrzydła Szpitalnego.

Hermiona, mimo iż Will sprawił na niej jak na razie nienajlepsze wrażenie, zaskoczona była jego troską i delikatnością.

-Dziękuję, Will. – szepnęła zanim do końca zmorzył ją sen i odleciała do krainy Morfeusza.



Cześć!  Z tej strony Siostry Riddle, a dokładnie Mystery
Post miał pojawić się wczoraj, z okazji urodzin Draco Malfoy ‘a, ale z powodów prywatnych nie mogłam go dodać. Enigma o wszystkim wie.
A będąc przy Enigmie. Zdopingujcie ją, bo ostatnio nie ma weny na napisanie rozdziału, a jak wiemy bez rozdziału nie będziecie mieli co czytać J
Czekamy na opinie, E&M Riddle.



piątek, 1 kwietnia 2016

Informacja

Hej!
Z tej strony Mystery.
Mam dla was informację. Rozdziały ' In The Darkness ' będziemy udostępniały dopiero, gdy będziemy miały co najmniej  3 w zapasie.
Pewnie nie nastąpi to prędko, bo Eni napisała ponad pół drugiego rozdziału, a ja go zgubiłam / ja je przechowuję i udostępniam/. Postaram się znaleźć go jak najszybciej żebyśmy mogły jak najszybciej wstawiać :)
Kiedy już będziemy miały te 3 rozdzialy w zapasie, to będziemy je wstawiały co 4 tygodnie.
Będziemy was na bieżąco informowały kiedy mniej-więcej pojawi się 1. rozdział.

Myślę, że to tyle na dziś. Do kolejnego posta :)

piątek, 18 marca 2016

Prolog

Podobno kiedy dwie dusze się spotkają nic ich nie rozdzieli.
 A może jednak?
Może straszna prawda ujrzy światło dzienne i zmieni bieg życia dwójki ludzi?
Od początku wszystko było zaplanowane.
Wszystko było idealne. Co do cala.
Jednak jeden błąd zbzikowanego dyrektora zmieni wszystko...







Cześć!
To my - siostry Riddle. Przyszłyśmy do was dziś z prologiem opowieści 'In The Darkness'. To jest nasze pierwsze opowiadanie więc prosimy o opinie. 
Możemy wam powiedzieć tylko, że Hermiona nie wie, że jest czarownicą i ma 19 lat. Draco natomiast, jest czarodziejem,ale doskonale o tym wie i ma 21 lat.